Bicomplicated

Bicomplicated

niedziela, 17 maja 2015

Why diamonds?

Właściwie to nie diamenty a brylanty. Ale kto teraz zwraca uwagę na takie szczegóły? Przecież musimy dążyć do równouprawnienia, zero szablonów, zasad, stereotypów, kobieta=mężczyzna, ale jak facet stanie się kobietą to jest po prostu zwykłą... cipą.

Niby chcemy zmienić świat na lepsze, każdy ma czuć się wolny. Prawie jak pan świata czy coś.


I dlaczego nikt nie potrafi zauważyć jak pochrzanieni jesteśmy i jak chore ambicje mamy? Najpierw edukacja, potem kasa, kasa, kasa (w ogóle mogłoby się na kasie skończyć, a jeszcze lepiej, jakby edukacja nie była do tego potrzebna!), no może jakaś rodzinka, mąż, dziecko, wnuki... i już. Koniec. A potem zdychaj sobie sam na stare lata. O ile dożyjesz, bo przecież te fast foody, alkohole, papierosy i inne świństwa cię zabiją przed 50. No albo sam się zabijesz.

Wracając do diamentów... brylantów, chuj wie czego. Każdy z nas jest na ziemi po to, żeby się ukształtować. Tak jak brylanty nabieramy wartości wraz z perfekcją naszego szlifu. Każdy ma być inny. Wyróżniać się pośród tłumu, bić pozytywną energią, inteligencją i wdziękiem. Ale... czy wtedy nie jesteśmy wszyscy tacy sami? 


Idąc na uczelnię widzę te wszystkie zakłamane twarzyczki, które się cieszą, bo przecież studia są tak zajebiste. Studiowanie na Uniwersytecie Warszawskim to coś, no nie? Miliony będą klękać przed nimi, bo wyższe wykształcenie, papier, prestiż. Ale takich wykształconych osób są setki. Tysiące nawet. Czy oni serio nie kumają, że studia nie dają niczego? Jeśli nie jesteś chociaż odrobinę zajebisty (albo nie planujesz jechać za granicę, Anglia fajne miejsce dla idiotów przecież) to umrzesz marnie. No sorry, taka prawda.

A ja jestem trochę zajebista, bo zaczęłam myśleć przed maturą. Zawsze mi powtarzano, że talentu zmarnować nie można. Po dwóch uzdolnionych plastycznie dziadkach wręcz oczekiwano ode mnie zdolności na miarę Picasso. Aż tak dobrze nie jest, ale jednak coś tam pobazgrolić mogę, Jednak w gimnazjum zauważyłam, że może to jest coś dla mnie, ale tylko dla mojej mentalnej mnie. Co z tego będę miała? No nic. Właśnie. A oni, oni wszyscy, nadal nalegali na klasy plastyczne i studia związane ze sztuką. Co prawda poszłam do humanistycznej klasy w liceum (błąd życia), ale na studia zdecydowałam się inne.

I zostałam nauczycielką angielskiego, która teoretycznie nie ma racji bytu w Polsce. Bo jak ktoś z kolczykami, tatuażami i czerwonymi włosami może uczyć? Ano może. I jakoś to całkiem nieźle idzie.
I to właśnie jestem ja, dziękuję.


Od 4 lat nie pisałam tak długiego tekstu po polsku. Nie mam pojęcia gdzie powinny być przecinki i zdałam sobie sprawę, że mój polski ogromnie kuleje. Czas to naprawić.